Partnerzy portalu

O sukcesach sportowych z Jakubem Blejszem

Rozmowa z Jakubem Blejszem, prezesem firmy BLEJKAN S.A.


Opublikowano: 08-07-2016 Źródło: inzynieria.com

O największych sportowych osiągnięciach i celach, a także roli sportu w życiu zawodowym rozmawiamy z szefem firmy będącej liderem na polskim rynku renowacyjnym


IV miejsce na MMŚ w Turcji w 1997 r. Jakub Blejsz (ostatni rząd, trzeci od lewej), Marcin Lijewski (ostatni rząd, czwarty od lewej), Damian Wleklak (pierwszy rząd, drugi od lewej), Mariusz Jurasik (drugi od prawej), Rafał Kuptel (pierwszy od prawej) IV miejsce na MMŚ w Turcji w 1997 r. Jakub Blejsz (ostatni rząd, trzeci od lewej), Marcin Lijewski (ostatni rząd, czwarty od lewej), Damian Wleklak (pierwszy rząd, drugi od lewej), Mariusz Jurasik (drugi od prawej), Rafał Kuptel (pierwszy od prawej)

Joanna Bień: Już w sierpniu rozpocznie się jedno z najważniejszych sportowych wydarzeń na świecie – Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Polskie sporty zespołowe tam będą mieć solidną reprezentację, szczególnie wśród piłkarzy ręcznych i siatkarzy. Czy, Pana zdaniem, któraś z drużyn ma szanse na olimpijskie złoto?

Jakub Blejsz: Z całą pewnością obie reprezentacje mają szanse. W chwili obecnej zarówno w siatkówce, jak i piłce ręcznej nie ma zdecydowanego faworyta. Ostatnie lata przebiegały pod dyktando Brazylii i Francji. Jak pokazały ostatnie „czempionaty”, hegemonia tych dwóch reprezentacji, przynajmniej na razie, skończyła się. Kandydatów do złota w obu dyscyplinach jest przynajmniej po pięciu, a do tego grona należą Polacy. Trochę większe szanse mają według mnie siatkarze, mimo że serce chciałoby inaczej.

Joanna Bień: O piłkarzy ręcznych i siatkarzy pytam nie bez powodu. Przez lata grał Pan w piłkę ręczną.

Jakub Blejsz: I gram nadal. Pomimo skończonych 40 lat jestem czynnym zawodnikiem II-ligowego Energetyka Gryfino, w którym zresztą rozpoczynałem przygodę z piłką ręczną w wieku 15 lat. Na początku studiów przeniosłem się do Parii (kiedyś Pogoń) Szczecin. I tak rozpocząłem grę w najwyższej klasie rozgrywkowej w naszym kraju. Trwało to siedem lat. Inne kluby, które reprezentowałem, to Zagłębie Lubin i Chrobry Głogów. Pomimo dalszych propozycji zrezygnowałem z gry w ekstraklasie na rzecz zdobywania doświadczenia w wyuczonym zawodzie. Równolegle gram w III-ligowym niemieckim klubie niedaleko Gryfina, gdzie zamieszkałem powtórnie i mieszkam do dzisiaj.

Joanna Bień: Które z osiągnięć w piłce ręcznej było najważniejsze?

Jakub Blejsz: Za pierwszy spory sukces uważam powołanie w wieku 18 lat do reprezentacji Polski juniorów starszych. Pomimo bardzo późnego (15 lat) rozpoczęcia treningów, dosyć szybko nadrobiłem zaległości i znalazłem się w grupie najlepszych graczy w mojej kategorii wiekowej. Rok później wraz z klubowym zespołem odniosłem największy, jak dotąd, sukces gryfińskiej piłki ręcznej, a mianowicie uplasowaliśmy się na V miejscu na MP juniorów starszych. Podczas tej imprezy zostałem też królem strzelców turnieju kwalifikacyjnego.

Z kolei w seniorskiej klubowej piłce mam spory niedosyt. W 2002 r. wraz z Zagłębiem Lubin otarłem się o medal. W decydującym meczu o III miejsce przegraliśmy u siebie ze Śląskiem Wrocław.

Gdańsk, 1994 r. Rafał Kuptel (czwarty od lewej, drugi rząd), Jakub Blejsz (siódmy od lewej, drugi rząd, Marcin Lijewski (ósmy od lewej, drugi rząd) Gdańsk, 1994 r. Rafał Kuptel (czwarty od lewej, drugi rząd), Jakub Blejsz (siódmy od lewej, drugi rząd, Marcin Lijewski (ósmy od lewej, drugi rząd)

Joanna Bień: Nie zabrakło też osiągnięć na arenie międzynarodowej.

Jakub Blejsz: Bez wątpienia było to IV miejsce na MMŚ w Turcji w 1997 r., gdzie grałem z takimi zawodnikami jak Szmal, Jurasik czy Lijewski, z którym przez pewien czas dzieliliśmy jeden pokój na zgrupowaniach.

Na wyjeździe do Turcji, MMŚ 1997 r. Sławomir Szmal (drugi od lewej), Jakub Blejsz (szósty od lewej), Mirosław Baum (siódmy od lewej), Mariusz Jurasik (jedenasty od lewej), Wojciech Nowiński (dwunasty od lewej), Rafał kuptel (czwarty od prawej, pierwszy rząd), Marcin Lijewski (drugi od prawej, pierwszy rząd), Damian Damian Wleklak (pierwszy od prawej, pierwszy rząd) Na wyjeździe do Turcji, MMŚ 1997 r. Sławomir Szmal (drugi od lewej), Jakub Blejsz (szósty od lewej), Mirosław Baum (siódmy od lewej), Mariusz Jurasik (jedenasty od lewej), Wojciech Nowiński (dwunasty od lewej), Rafał kuptel (czwarty od prawej, pierwszy rząd), Marcin Lijewski (drugi od prawej, pierwszy rząd), Damian Damian Wleklak (pierwszy od prawej, pierwszy rząd)

Joanna Bień: Z pewnością, jak każdy chłopak trenujący jakąś dyscyplinę sportową, marzył Pan o mistrzostwie świata. A jak wygląda codzienna droga do takiego sukcesu?

Jakub Blejsz: No tak. Miałem taki sen (jako dziecko)… Widziałem, jak wpadam na metę, przerywam szarfę i zostaję mistrzem świata. Wówczas chodziło zapewne o maraton. Był to przyjemny motywator do wszystkiego: nauki, sportu, bycia po prostu optymistą. Prawie się udało, były na to spore szanse. Co do drogi do sukcesu, to nie będę oryginalny. Talent to nie wszystko. Żeby w sporcie osiągać sukcesy, trzeba poświęcić bardzo dużo czasu i być odpornym na wysiłek fizyczny. Dwa treningi dziennie na etapie juniora i niekiedy cztery treningi na obozach na etapie seniora to dużo. Dla przeciętnego chłopca/studenta wakacje to okres beztroski, imprez i innych, bardziej wyszukanych rozrywek. Dla sportowca to raczej „Golgota”. Nie polecam.

Joanna Bień: Jakimi jeszcze innymi dyscyplinami sportu czynnie się Pan zajmował?

Jakub Blejsz: Zanim poważnie zająłem się piłką ręczną, należałem do różnych sekcji sportowych różnych klubów, takich jak: żeglarstwo, piłka nożna, tenis ziemny, kolarstwo. Uczyłem się w klasie sportowej o profilu lekkoatletycznym. Nie można też pominąć siatkówki, która mogła stanowić późniejsza alternatywę dla piłki ręcznej. Samej siatkówki nigdy, prócz zajęć w szkole nie uprawiałem, ale „wpadłem w oko” ówczesnym trenerom Stali Stocznia Szczecin (medalista MP seniorów) na zawodach międzyszkolnych i otrzymałem konkretną propozycję uprawiania siatkówki.

Joanna Bień: Które sportowe osiągniecie, poza tymi związanymi z piłką ręczną, uznałby Pan za swój największy sukces?

Jakub Blejsz: Bez wątpienia 69. miejsce na MP w duathlonie w III klasie liceum (wśród seniorów). Może miejsce nie budzi szacunku, ale biorąc pod uwagę fakt, że praktycznie bez przygotowania ukończyłem zawody w niezłej formie, na równi z wicemistrzynią Polski, daje mi ogromną satysfakcję. Warto podkreślić, że tej konkurencji trzeba było przebiec 14-kilometrową trasę, przejechać 60 km na rowerze i ponownie biec na dystansie 6 km. Nie wspomniałem jeszcze, że w okresie roztrenowania i urlopu „przyklejałem się” do triathlonistów i trenowałem wspólnie z nimi. Tak więc, mam za sobą ukończonych kilka triathlonów i duathlonów.

Joanna Bień: Czy teraz, prowadząc dość intensywne życie zawodowe, znajduje Pan czas na zajęcia sportowe?

Jakub Blejsz: Robię wszystko, żeby znaleźć ten czas. Brakuje w tym jednak regularności. W II lidze gram praktycznie bez treningów. W okresie zimowym gram w Gryfińskiej Amatorskiej Lidze Koszykówki Oldbojów (również nieregularnie). W okresie letnim zostaje tenis, bieganie i rower. To jest łatwiejsze, bo nie potrzeba dopasowywać się do całej grupy. Gram jeszcze, jako oldboy, w piłkę ręczną. W październiku wraz z Zagłębiem Lubin zajęliśmy VI miejsce na ME w Nicei.

Joanna Bień: Większość naszych czytelników zna Pana przede wszystkim ze względu na zawodowe osiągnięcia, tymczasem niewielu wie, jak ważną rolę w życiu pełnił i pełni sport. Czy to wynika z indywidualnych wyborów czy raczej z rodzinnych tradycji?

Jakub Blejsz: Mój „pociąg” do sportu odziedziczyłem po Tacie. On sam zakończył swoje przygody, głównie siatkarskie, na etapie technikum. 50 lat temu nie miał tak szerokiego wachlarza możliwości, jak ja w latach późniejszych. Z pewnością, gdyby tak było, kontynuowałby swoją sportową przygodę.

Dzierżoniów 2001. Jakub Blejsz (drugi od lewej, drugi rząd) Dzierżoniów 2001. Jakub Blejsz (drugi od lewej, drugi rząd)

Joanna Bień: Czy fakt, że jest się osobą mocno zaangażowaną w życie sportowe, pomaga w realizacji zawodowych wyzwań?

Jakub Blejsz: Na pewno nie przeszkadza. Ja od 15. roku życia uczyłem się dobrze organizować czas, dzieliłem go między sport, szkołę, naukę, kolegów. Jeszcze bardziej musiałem wytężyć zdolności logistyczne na studiach. Bez czyjejkolwiek pomocy (klub, uczelnia) musiałem pogodzić studia dzienne na politechnice, treningi i mecze w klubie, wyjazdy na zgrupowania reprezentacji.

Obecnie, jako prezes sporej firmy, której działalność przekracza granice naszego kraju, mam do czynienia z tym samym. Często trzeba angażować się w wiele tematów, wiąże się to z wieloma nieprzespanymi nocami, a niejednokrotnie tysiącami kilometrów przejechanymi w ciągu tygodnia. Determinacja, ale również kondycja fizyczna, pozwalają mi przeżyć te najbardziej ekstremalne okresy.

Joanna Bień: Pamięta Pan sytuację, która była dość trudna, ale udało się z niej wybrnąć np. dzięki nawykom sportowca?

Jakub Blejsz: Wydaje mi się, że jestem człowiekiem bardzo opanowanym emocjonalnie. W zasadzie jestem taki od zawsze, ale sport to ugruntował. Potrafię opanować emocje, które mogą w niektórych sytuacjach doprowadzać do porażek. Dotyczy to zarówno sfery prywatnej, jak i zawodowej.

Joanna Bień: Czy jako przedsiębiorca wspiera Pan np. młode talenty czy prowadzi inne działania, mające na celu propagowanie sportu?

Jakub Blejsz: Uważam, że każdy, kto osiągnął sukces w sporcie i stać go (lub jego firmę) na jakąkolwiek formę wsparcia młodych sportowców, powinien to bez wątpienia robić. Ja sam przecież korzystałem z podobnych gestów i teraz w zasadzie spłacam dług. Począwszy od drobnych nagród, np. dla najlepszych zawodników turnieju poprzez liczne zakupy sprzętu sportowego, po sponsoring ekstraklasowej Pogoni Handball Szczecin.

Joanna Bień: Jakie jest Pana największe marzenie sportowe?

Jakub Blejsz: W zasadzie to nie marzenie, a realny cel: chciałby zagrać z moim synem Kacprem (13 lat) w II-ligowym (a może I-ligowym) meczu piłki ręcznej, najlepiej w jednej drużynie. Kiedy do tego dojdzie, poważnie pomyślę o zakończeniu kariery, ale tylko w kategorii seniorów. Tak więc, przede mną jeszcze przynajmniej 2–3 lata gry.

Joanna Bień: Dziękuję za rozmowę.

Czytaj również: Rekord Polski: renowacja 100 km sieci wod-kan w ciągu roku 

Dlaczego warto stosować różne technologie renowacyjne?

Nagrody Tytan oczami lidera rynku

 

Konferencje Inżynieria

WIEDZA. BIZNES. ATRAKCJE

Sprawdź najbliższe wydarzenia